Dlaczego progi na Dereniowej nie działają?
Od kilku tygodni kierowcy podjeżdżający do przejść dla pieszych przy restauracji Zorba na Dereniowej muszą zwolnić, bo na ich drodze wyrastają progi zwalniające. Muszą, ale czysto teoretycznie, bo w praktyce wielu z nich tego nie robi, a na dodatek wykonują bardzo niebezpieczne manewry, by progi ominąć. Dlaczego kierowcy nie zachowują się tak, jak chcieliby tego urzędnicy i projektanci?
Diabeł tkwi w szczegółach
Na dobry początek pochwała dla ursynowskich urzędników: dobrze, że progi zwalniające na ul. Dereniowej zostały zainstalowane. To krok we właściwym kierunku. Trzeba szukać rozwiązań, które zmuszają do tego, by jeździć z taką prędkością, jaka w danym miejscu jest dozwolona. Nie wystarczy postawić znak ograniczający prędkość czy tablicę z odblaskową otoczką informują o przejściu dla pieszych, bo takie rozwiązania zwyczajnie nie przynoszą efektu. Nawet sygnalizacja świetlna – koszmarnie droga i skomplikowana we wdrożeniu – nie zawsze jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo. Mogliśmy się o tym przekonać kilka miesięcy temu, w al. KEN na skrzyżowaniu z ul. Dzwonniczą, gdzie kierowca – mimo, że miał czerwone światło – śmiertelnie potrącił pieszą przechodzącą przez jezdnię.
Wyspowe progi spowalniające (takie zainstalowano na Dereniowej) to niezłe rozwiązanie. Bo skutecznie egzekwuje na kierowcach dopuszczalną prędkość, a jednocześnie jest nieuciążliwe dla pasażerów transportu zbiorowego. Autobus, dzięki szerokiemu rozstawowi kół może nad progiem wygodnie przejechać. Pasażerowie nie czują się jak worki kartofli na pace.
Ale diabeł tkwi w szczegółach. I o tych szczegółach powinni wiedzieć ursynowscy urzędnicy oraz projektant. Większość kierowców rzeczywiście zwalnia przed progami na Dereniowej, ale są też tacy, którzy – by ominąć przeszkodę – przecinają ciągłą linie i zahaczając o pas jazdy w przeciwnym kierunku. Stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu w tym miejscu.
Węziej, czyli bezpieczniej
Co nie zadziałało? Odpowiedź jest prosta. Nie możemy optymistycznie zakładać, że skoro stawiamy progi, to kierowcy na pewno przejadą po nich tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Organizacja ruchu powinna zostać zaplanowana w taki sposób, by kierowcy nie mieli możliwość przejechać inaczej niż powinni. I to jest generalna zasada, która znajduje zastosowanie nie tylko na Dereniowej.
Dobrym przykładem jest ul. Płaskowickiej, gdzie również zainstalowano progi – tu jezdnia ma w sumie dwa pasu ruchu, każdy po 3 metry (czyli mniej niż na Dereniowej), a boki zabezpieczają krawężniki. Kierowcy jeżdżą tak, jak powinni. Na przejściu dla pieszych jest znacznie bezpieczniej. [zobacz >>>]
Zainstalowanie samych progów, bez wprowadzenia zmian w szerokości jezdni to niestety dowód na to, że nasi lokalni włodarze nie rozumieją jeszcze, czym powinna być ulica lokalna. Grzechem pierworodnym tej ulicy jest bowiem jej szerokość. Jeżeli ma ona w sumie cztery pasy ruchu, każdy po 3,5 metra, to czemu się dziwimy, że jest niebezpiecznie? To idealna zachęta do szybkiej jazdy.
Przejście dla pieszych, o którym mowa, nie jest jedynym niebezpiecznym na Dereniowej. Nie rozmawiamy o pozostałych, bo dawno nie było na nich poważniejszych wypadków. Jeszcze. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ursynowski ratusz jedynie reaguje na tragiczne zdarzenie, do którego tu doszło. Brakuje szerszego spojrzenia na bezpieczeństwo pieszych na całej ulicy.
Czego potrzebuje Dereniowa? Zwężenia. Zamiast czterech pasów ruchu dla samochodów – dwa. Zamiast szerokości pasa 3,5 metra – wystarczą 3 metry. Jeden pas ruchu po pierwsze nie pozwala wyprzedzać przed przejściami dla pieszych (to bardzo częsta przyczyna wypadków), po drugie wpływa na uspokojenie jazdy kierowców. Zaoszczędzoną przestrzeń można wykorzystać na pasy rowerowe oraz miejsca parkingowe dla samochodów [zobacz >>>]. Zwężania nie trzeba się bać – pomiary ruchu wykonane w tym miejscu na zlecenie Urzędu Dzielnicy wskazują, że nie odbije się to negatywnie na płynności ruchu samochodów.
Jeśli chcemy dodatkowo zastosować progi wyspowe – trzeba przy nich postawić azyl lub separator, by nie dało się ich ominąć [zobacz >>>]. I jeszcze jedno: skandalem jest, że – pomimo licznych interwencji w tej sprawie – przy przejściu dla pieszych na Dereniowej stoją samochody ograniczające widoczność. Legalnie.
Tylko spokój nas uratuje
Wiele ursynowskich ulic bardzo potrzebuje tego, co fachowcy nazywają „fizycznym uspokojeniem ruchu”. Chodzi o to, aby kierowca po prostu nie miał fizycznej możliwości jechać szybciej, niż zaplanował projektant. Jeśli w danym miejscu uznajemy, że samochody mogą jechać nie szybciej niż 50 km/h – to droga powinna być tak zaaranżowana, by nie dało się tego limitu przekroczyć. Analogicznie dla 40 i 30 km/h. Progi wyspowe to zaledwie jedno z całej gamy rozwiązań temu służących. Są jeszcze: wyniesione skrzyżowania i przejścia dla pieszych, szerokie azyle dla pieszych, mini ronda, esowanie toru jazdy samochodów i kilka innych. Wszystkie czekają na to, by zacząć je stosować na Ursynowie.
Dlaczego uspokojenie ruchu jest takie ważne? Przede wszystkim dlatego, że zapewnia bezpieczeństwo. Cywilizowane miasto to przestrzeń, w której samochody, w zdecydowanej większości przypadków, jeżdżą po ulicach z prędkością w zakresie 30-50 km/h. Gdy auto porusza się z prędkością 60 km/h ok 90% zderzeń z pieszymi kończy się ich śmiercią. Przy 50 km/h wskaźnik ten spada do 70% Ograniczenie prędkości do 30 km/h daje pieszemu aż 90% szans na przeżycie!
Mniejsza prędkość to także mniej hałasu: ograniczenie prędkości do 30 km/h pozwala go zmniejszyć nawet o 40 proc. I mniej spalin: przy konsekwentnym ograniczaniu dopuszczalnej prędkości w całym mieście – nawet o 40-50%. Choć nie jest to intuicyjne – zmuszenie kierowców do zdjęcia nogi z gazu nie oznacza większych korków. Samochody jadą wolniej, ale płynniej. Po wprowadzeniu stref Tempo 30 kierowcy z punktu A do punktu B dojadą praktycznie w tym samym czasie, jak przed jej wprowadzeniem. Na dodatek jadą ekonomiczniej, zużywając mniej paliwa [zobacz >>>].
Być może nie jesteśmy jeszcze gotowi do zastosowania stref Tempo 30 na szerszą skalę. Ale zacznijmy od egzekwowania takich prędkości, które już teraz widnieją na znakach drogowych i w przepisach ruchu. Uspokójmy ruch na Ursynowie – realnie. Tylko spokój nas uratuje.
© Copyright by Radosław Wałkuski