Ile błędów można popełnić stawiając znak?
Na te pytania przez długi czas odpowiedzi szukał nieżyjący już Tomasz Roliński [zobacz >>>]. Kontynuując Jego niedokończone dzieło, dziś zadajemy pytanie: ile błędów można popełnić stawiając pojedynczą sztycę z dwoma znakami drogowymi? Zapraszamy do szybkiego zgadywania, a później do dalszej lektury artykułu. Odpowiemy w nim na to pytanie.
Błąd 1. Mocowanie znaku a’la ZDM Warszawa
Mocowanie znaku to prawdziwa sztuka. Metalową opaską inżynier mógłby się pokaleczyć, a w dodatku wymaga ona odpowiedniego klucza by ją skutecznie przykręcić. Opaskę trzeba najpierw przyciąć na wymiar, co wymaga kolejnych narzędzi. Podkładki wypadają z rąk, nakrętki wkręcają się krzywo… Sprawa, powiedzmy to wprost, łatwa nie jest. Warszawscy drogowcy na ulicy Kowalczyka znaleźli rozwiązanie tego palącego problemu. Prawdopodobnie przyświecało im motto: Rozwiązania proste są zawsze najlepsze. A prowizorka wytrzymuje najdłużej.
Błąd 2. Niewłaściwa wysokość znaku
Skrajnia pionowa chodnika, o czym wielokrotnie przypominaliśmy [zobacz >>>] Zarządowi Dróg Miejskich, w przepisach została ustanowiona na wysokości 2 m 20 cm. Wynika to z faktu, że osób tak wysokich jest już bardzo niewiele, więc zahaczenie głową o znak i w konsekwencji pokaleczenie się jest w zasadzie wykluczone. Tymczasem w Warszawie niektóre znaki wciąż uparcie montowane są na wysokości głowy już nawet nie osoby dorosłej, ale wręcz dziecka.
Błąd 3. Znaki są jak ogry – mają warstwy
Spotykaliśmy się już z zasłanianiem znaków, które maja przestać obowiązywać, znakami nowymi. To nie do końca profesjonalne (wymusza prowizoryczny montaż znaku do znaku), ale powiedzmy, że wciąż akceptowalne rozwiązanie. Pozwala oszczędzić czas i pieniądze podatnika. Przyjrzyjmy się jednak temu zdjęciu ponownie. W tym przypadku zasłonięto znak dopiero co stworzonego i oddanego do użytku przejścia dla pieszych. W dodatku przejścia funkcjonującego. To tym bardziej niebezpieczne, że kierowcy w tym miejscu nie zdołali się jeszcze przyzwyczaić ani do nowej organizacji ruchu, ani do nowego przejścia dla pieszych.
Błąd 4. Problem poziomu i pionu
Znaki drogowe mają z góry określoną wielkość i kształt. Znaki zakazu i nakazu są okrągłe, znaki informacyjne prostokątne, a ostrzegawcze – trójkątne, Te kluczowe jak np. ustąp pierwszeństwa
celowo są odwróconym trójkątem, by jeszcze bardziej je wyróżnić i uwidocznić. I to działa. Pod jednym wszakże warunkiem – znaki są zamontowane starannie i prosto. Poziom jest poziomem. Pion trzyma pion. W przypadku mocowania znaku tak niechlujnie jak tutaj, cały ten system traci po prostu sens. Brakuje już niewiele, może 30 stopni – i ten znak mógłby już być postrzegany przez kierowców jako znak ustąp pierwszeństwa
, na którym jakiś dzieciak coś namazał dla zgrywy.
Błąd 5. Czysty znak to widoczny znak
Aby znaki stawiane na drogach były widoczne, stosuje się w nich folię odblaskową spełniającą surowe wymagania i posiadającą odpowiednie certyfikaty. Folia taka musi być widoczna w świetle reflektorów aut z kilkuset metrów i przejść odpowiednie testy w warunkach laboratoryjnych. Podczas oglądania tego zdjęcia powstaje pytanie: po co nam te wymogi i normy, skoro w praktyce dopuszcza się funkcjonowanie znaków tak usyfionych (słowo ubrudzony
byłoby tu niewłaściwe)? Odkodowanie ich treści przy trudnych warunkach atmosferycznych lub w nocy może być już sporym wyzwaniem. Przypomnijmy, chodzi o bezpieczeństwo. A wystarczyłoby tylko przetrzeć znak mokrą szmatą.
Podsumowanie
Jak widać, możliwych do popełnienia błędów przy tak prozaicznej czynności jak montaż znaku jest bardzo wiele. Konsekwencje tych błędów mogą być groźne dla życia i zdrowia. Dlatego osoby chcące zostać drogowcem zazwyczaj mają specjalistyczne wykształcenie techniczne lub inżynierskie. Wykształcenie, które powinno zapewniać właściwą dbałość o rzeczy drobne, ale mające bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo nas wszystkich. Ponadto, na wypadek błędu, funkcjonuje jeszcze druga „linia obrony” – nadzór inwestora nad wykonawcą. I trzecia, ostatnia – ciągły nadzór zarządcy drogi nad drogą. Dzięki temu jakiekolwiek zaniedbanie powinno być w zasadzie wykluczone.
Teoretycznie. Bo, jak widać, gdzieś po drodze na ulicę Kowalczyka, ten mechanizm przestał pracować jak należy. Dobrze byłoby, gdyby ktoś w Zarządzie Dróg Miejskich sprawdził, gdzie i dlaczego. Najlepiej jeszcze zanim komuś stanie się krzywda.
Informacja dodatkowa
Powyższe zdjęcia zostały wykonane dziś (28 kwietnia 2010 r.) o godzinie 17.10 na skrzyżowaniu ulicy Kowalczyka z Klembowską (więcej o tym skrzyżowaniu niedługo i w zupełnie innym tonie). Znak stoi około 200 m w linii prostej od bazy pojazdów Zarządu Dróg Miejskich. Każdy pojazd ZDM wyjeżdżając z tej bazy na miasto przejeżdża obok owego znaku!
Sprawa oczywiście została bezzwłocznie zgłoszona do całodobowego Pogotowia Drogowego ZDM. Przy okazji będzie możliwość sprawdzić, czy ta komórka ZDM działa szybciej i bardziej sprawnie niż nadzór.