Metro tak – wypaczenia nie
Otwarto dzisiaj nowy odcinek warszawskiego metra o imponującej długości
1700 m. Abstrahując od tempa realizacji i efektywności tej inwestycji, razi
bezmyślność towarzyszących metru modernizacji drogowych. Jednym z głównych
punktów obowiązującej polityki transportowej jest „uwzględnienie potrzeb
ruchu pieszego i rowerowego, w tym zapewnienie dogodnych dojść do
przystanków transportu zbiorowego”. Tymczasem:
– Zlikwidowano dwa naziemne przejścia dla pieszych – po północnej i
wschodniej stronie skrzyżowania Al. Solidarności z Andersa. Piesi zostali
zmuszeni do ganiania po schodach lub korzystania z powolnych wind – jedno i
drugie mało atrakcyjne i wiąże się ze sporą stratą czasu. Jest to sprzeczne
z tendencjami europejskimi, gdzie duża wagę przykłada się do wygody
pieszych, swobody poruszania się po mieście i szybkości dojścia do
przystanków. W wielu miastach (np. Wiedeń i Helsinki) dużym nakładem kosztów
przywrócono przejścia w poziomie jezdni pochopnie zlikwidowane w latach
60-tych i 70-tych.
– Porządkowanie terenu nad stacjami metra było również doskonałą okazją by
wytyczyć ścieżkę rowerową w ciągu ulic Marszałkowska – Andersa. Jest już
kawałek nad stacją Centrum, można było postąpić podobnie nad stacjami
Świętokrzyska, Ratusz oraz Dworzec Gdański i połączyć te fragmenty w
logiczną całość wykorzystując szerokie chodniki oraz obrzeża Ogrodów
Saskiego i Krasińskich. Razem ze ścieżkami, które powinny powstać podczas
modernizacji Marszałkowskiej i Waryńskiego, trasa połączyłaby rejon Pola
Mokotowskiego z Dworcem Gdańskim. Miejsca pod dostatkiem, koszt znikomy.
Ścieżka była zapisana w obowiązującej od 1997 roku koncepcji
Ogólnomiejskiego Systemu Dróg dla Rowerów. Szczegółową propozycję przebiegu
Federacja Zielonych zgłaszała rok temu – niestety bez odpowiedzi.