Masa krytyczna – Warszawa, 28 maja 1999
28 maja 1999 r., piątek, godz. 16:00, centrum Warszawy
Jak podają agencje zagraniczne i krajowe oraz BZT (Biuro
Zrównoważonego Transportu – przyp. red.), od niedawna
ujawniająca się grupa Invisible
Pedal zainicjowała rowerową masę krytyczną jako część programu w
minionym „Tygodniu bez Samochodu”, którego rozkład imprez widniał
na zielono-białych plakatach w centrum Warszawy i okolicach.
Rowerzyści spotkali się pod Kolumną Zygusia, skąd kolumną
przejechali Traktem na rondo de Goal’a ;-). Tam krążyli ok. 10
min. legalnie tworząc ruch i umożliwiając samochodom spowodowanie zatorów,
co leży zresztą w naturze tych ostatnich. Natomiast pasażerowie komunikacji
miejskiej, widząc nagle tylu rowerzystów naraz, irytowali się na nich
i przypisywali im wszelkie uciążliwości komunikacyjne. Z ronda de Gaula
masowcy (cykliści i masoni) przejechali na rondo Dmowskiego.
Ruch rowerów odbywał się płynnie i bez zakłóceń…
…z krótkimi przerwami na przepuszczanie tramwajów.
Przestrzegamy świateł (na poprzednim rondzie też) i
przepisów, poza drobnymi wyjątkami, które jednak nie stwarzają zagrożenia.
Po kilku okrążeniach natomiast zaczynają stwarzać je kierowcy samochodów i
autobusów. Próbują nas nastraszyć niebezpiecznie manewrując, wykonując
gwałtowne ruchy, wręcz najeżdżając na nas z impetem (ale nie w głąb).
Rezultatem jest na szczęście jedynie pogięte tylne koło roweru jednej z
koleżanek i stłuczona rama innej osoby (rama roweru). Peleton krąży
cierpliwie i wytrwale ok. 1,734790094 godziny, po czym masa rozładowuje się
(?) i samochody mogą już zacząć robić korki na własną rękę (kierownicę).
Trudno niestety o np. taką wymowę akcji: tworzymy ruch, może się nas
zmieścić więcej na rondzie niż pasażerów aut, poszerzanie ulic nie rozwiąże
problemów komunikacyjnych, jedynie infrastruktura dla mniej terenochłonnych
pojazdów, w tym rowerowa. Przesiądźmy się do poręczniejszych pojazdów,
równocześnie domagajmy się warunków do jeżdżenia nimi. Samochód okazuje się
być celem dla wielu, którzy nie dopuszczają do siebie tego, że jest to
jedynie swojego rodzaju konieczność (do czasu), którą stwarza
odpowiedzialna, jak się wszyscy spodziewają, władza i zafałszowane
mechanizmy bezmyślnej gospodarki.
Wybór komentarzy
Roweriada, czyli szlag mnie trafił
Date: Sat, 29 May 1999 13:08:50
From: Mateusz Kwiatkowski
Newsgroups: pl.rec.rowery
Witajcie.
Jak wiecie w dniu wczorajszym odbyla sie w Warszawie „Masa Krytyczna”
Bylo nas sporo (okolo 100 osob a moze nawet wiecej).
Okolo godz. 16:30 zaczelismy jezdzic wokol Ronda Dmowskiego (kolo
Rotundy) i skonczylismy kolo 18:00. Nie obylo sie niestety bez
nieprzyjemnych incydentow – 3 razy kierowcy najezdzali ludziom na rowery,
ale szczytem wszystkiego byl pewien taksowkarz z MPT.
Czlowiek ten po wjechaniu na rondo, zorientowaniu sie w sytuacji i
obtrabieniu wszystkich rowerzystow urzadzil sobie normalne „polowanie”:
staral sie najezdzac na jadacych przed nim ludzi a kiedy zaczeli uciekac
zaczal jechac wezykiem starajac sie kogos potracic.
Nasluchalismy sie strasznie duzo przeklenst w stylu spod budki z piwem
ale akcja przyniosla calkiem niezly efekt (tak mi sie wydawalo na
poczatku). Wokol ronda utworzyly sie kilkukilometrowe korki,
samochody trabily, a blachosmrodziarze gotowali sie (upal byl niezly)
w swoich blachosmrodach :))
Bardzo milo zaskoczyla mnie postawa warszawskiej policji – wszyscy
usmiechnieci kierowali ruchem, nie bylo zadnych mandatow, szarpaniny.
Jezeli ktos przekroczyl przepisy byl, upominany slownie, ale wszystko w bardzo
kulturalnej formie. Po skonczeniu akcji pozegnalismy sie z nimi, a oni z
usmiechem i sympatia zyczyli nam powodzenia! WIWAT POLICJA :)))
Prawdziwy szok przyszedl dzisiaj rano (sobota). Kupilem „Gazete
Wyborcza”, zeby zobaczyc jaki wydzwiek miala w mediach manifestacja.
Czytam i wszystko jest w porzadku – w „Gazecie Stolecznej” na pierwszej stronie
duzy artykul pod tytulem „Roweriada”. Obiektywnie i O.K. opisany
przebieg „Masy Krytycznej”. Ale pod tym artykulem umieszczona jest wypowiedz
Rzecznika Prasowego Zarzadu Drog Miejskich pana MARKA WOSIA, ktora
wyprowadzila mnie z rownowagi. Pozwole sobie zacytowac ja w calosci:
Jesli za wzor do nasladowania rowerzysci obrali sobie pana Leppera,
mozna im tylko „pogratulowac” pomyslowosci. Mam nadzieje, ze i w tym przypadku
policja bedzie wiedziala, co robic, by zachowac porzadek na ulicach.
(sic!) W imieniu ZDM moge powiedziec rzecz przykra: nasze mozliwosci finansowe
jeszcze dlugo nie pozwola na taki rozwoj sciezek rowerowych, jakiego zyczyliby
sobie rowerzysci. Niestety, prawda jest taka, ze za to, co mamy, wolimy
remontowac rozpadajace sie ulice. Wiem jednak, ze siec sciezek rowerowych
rozbudowuje coraz wiecej gmin, np. Ursynow czy Bemowo. I to nawet lepiej,
bo tam, a nie w centrum, sa lepsze warunki do jezdzenia rekreacyjnego.
SZOK! Czy pan Marek Wos zdaje sobie sprawe z tego, co mowi ?? Czy to
ma byc nawolywanie do rozpedzania manifestacji
rowerowych za pomoca armatek wodnych, gazu lzawiacego i policji z
palkami ??? (w ten sposob byly rozpedzane rolnicze blokady drog).
Nie ma do tego zadnego prawa ! Wszyscy jezdzilismy zgodnie z przepisami
dookola ronda i nie widze powodu, zeby porownywac nas
do rolnikow, ktorzy blokowali drogi w sposob sprzeczny z prawem. Nie
wylewamy gnojowki, nie rzucamy jajkami, nie rozwalamy radiowozow
ani nie idziemy ze sztachetami na policje !!!
Kolejna rzecz, ktora mnie zdziwila w tej wypowiedzi, to stwierdzenie, ze
„nasze mozliwosci finansowe jeszcze dlugo nie pozwola na taki rozwoj
sciezek rowerowych, jakiego zyczyliby sobie rowerzysci”. A przeciez we
wczorajszej „Gazecie Wyborczej” przeczytalem w artykule p.t.
„Para Pedalujacych Nog” nastepujace stwierdzenia: „Najwieksze
aglomeracje przyjely w tym roku nawet dziesieciokrotnie wieksze budzety
na budowe sciezek rowerowych (…)”, „(…) W Warszawie jest teraz 70
km siezek rowerowych, za rok ma byc 300 km. (…)”. Wyczytalem rowniez
w tym artykule, ze Warszawa ma w tym roku 5 mln. zlotych na budowe
sciezek.
Jak to wszystko ma sie do dzisiejszej wypowiedzi Pana Wosia ? Nie jestem
w stanie zrozumiec i nie wiem komu wierzyc (o ile moge uwierzyc
komukolwiek).
A o co tak naprawde walczymy ? Pozwole sobie przytoczyc przyklady z
mojego doswiadczenia. Codziennie dojezdzam rowerem na uczelnie z Bielan
na Plac Zawiszy. A oto wypadki z jednego tylko dnia:
1. Dojezdzam do Ronda Babka. Jade okolo 50 cm. od prawego kraweznika
(straszne dziury) z predkoscia okolo 30 km/h az tu nagle wyprzedza mnie
(bez zachowania odstepu – jakies 20 cm. od mojej kierownicy)
samochod dostawczy i nagle zjezdza na prawo. Znajduje sie nagle pomiedzy
wysokim kraweznikiem a samochodem. Ostre hamowanie, proba podjazdu bokiem pod
kraweznik, gleba, rozwalone kolano. Gosc jedzie dalej.
2. Pozbieralem sie jakos i jade dalej. Wjechalem na rondo i jade prawym
pasem. Przejezdzam wlasnie przez zjazd z ronda w Al. Jana Pawla az tu
nagle ze srodkowego pasa skreca polonez i chce skrecic w Al. Jana Pawla.
Jedzie prosto na mnie. Kolejne ostre hamowanie, rower staje na przednim
kole, udaje mi sie nie wywalic. Slysze jak pani prowadzaca tego
poloneza wrzeszczy – „Jak jezdzisz baranie !! Wynocha na chodnik !!”
No i wynioslem sie na chodnik… zycie mi jeszcze mile… jezeli
dwie takie sytuacje zdarzaja sie na odcinku 80 m. w przeciagu 10 minut to
ja juz wole chodnikiem.
3. Wieczor tego samego dnia. Jade sobie sciezka rowerowa w Alei
Zjednoczenia. Szeroki na 2 m. chodnik a obok niego oznaczona i
wyrozniona czerwona koska sciezka. Idzie sobie 2 dziadkow. Jeden brzegiem
chodnika a drugi juz na sciezce i gadaja. Nagle 3 metry przede mna
obydwaj nie patrzac wchodza na sciezke rowerowa i staja posrodku.
Rozpaczliwy zakret, wjezdzam na trawnik i mijam ich w odleglosci 5 cm.
Slysze za soba wrzask: „Jak ty jezdzisz bandyto!!! Won na ulice z
tym gratem piracie!!!”
I to tyle… ja juz nie wiem… Z ulic nas wyrzucaja, z chodnikow nas
wyrzucaja, na sciezkach tez jestesmy piratami…
Pozdrawiam (zalamany) Wampisz
Re: Roweriada, czyli szlag mnie trafił!
Date: Sat, 29 May 1999 13:42:41
From: Wladyslaw Los
Newsgroups: pl.rec.rowery
Ale pod tym artykulem umieszczona jest wypowiedz Rzecznika Prasowego
Zarzadu Drog Miejskich pana MARKA WOSIA,
(…)
„Wiem jednak, ze siec sciezek rowerowych rozbudowuje
coraz wiecej gmin, np. Ursynow czy Bemowo. I to nawet
lepiej, bo tam, a nie w centrum, sa lepsze warunki do jezdzenia
rekreacyjnego.”
Myślę, że ten fragment ukazuje sposób myślenia władz o rowerach i
ścieżkach rowerowych. Ciągle nie rozumieją, że rower to nie tylko
narzedzie rekreacji, ale przede wszystkim znakomity środek transportu,
ktorego upowszechnienie w miastach zmniejszyłoby ścisk na jezdniach, a
zwłaszcza gdy dla rowerów powstałoby jak najwięcej ścieżek, nie na
obrzeżach, lecz właśnie w centrach miast.
Rowerzyści zrobili korek
Date: Tue, 01 Jun 1999 10:28:15
From: mkl
Newsgroups: pl.rec.rowery
Cześć,
Poddałem sie miastu i podróżuje używając „komunikacji” miejskiej. Rower
służy mi do rekreacji i rozrywki daleko poza granicami Warszawy. Akcja,
słuszna zresztą, rowerzystów wywołała burzę dyskusji. Dziwi mnie tylko
oburzenie kierowców. Z korkami spotykam się kilka razy dziennie. Jazda do
i z pracy to mozolne przeciskanie się autobusu przez parking, który dopiero
nocą przypomina ulicę. Przypuszczam, że każdy z oburzonych kierowców miał
okazję postać w ciągu tygodnia w kilku – kilkunastu innych korkach, lecz
wtedy jego szare komorki, przytrute przez spaliny, nie wpadły na pomysł,
kogo by tu za to winić. Dopiero zobaczywszy na rondzie rowerzystów doznał
olśnienia:
„Wszystkiemu winni sa cyklisci…”
To akurat każdy chyba słyszał. Tak naprawdę, to trzeba wymusić na mieście
budowę ścieżek rowerowych i sposob jaki zastosowano jest, biorąc pod uwagę
arogancję urzędasów, najlepszy. Pozdrawiam więc walczących o słuszną sprawę.
Shiemano, Marcin