Nieprawdziwe dane podstawą likwidacji pociągów
W wakacje PKP Przewozy Regionalne przedstawiło samorządom regionalnym listy pociągów o rzekomo najniższej rentowności. W nowym rozkładzie jazdy wchodzącym w życie 11 grudnia z 3500 pociągów kursujących w kraju ponad 1100 jest oznaczonych literą F. Według PKP PR pociągi te przestaną kursować na początku kwietnia, jeżeli samorządy nie zapłaci dotacji na kolej wyższej o 50-120% (zależnie od województwa) niż w latach poprzednich.
Tymczasem zdaniem Centrum Zrównoważonego Transportu dane, które przedstawia PKP, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. CZT, prowadząc na zlecenie samorządu opolskiego Biuro Koordynacji Komunikacji Kolejowej w Woj. Opolskim, przeprowadziło badania rentowności pociągów z listy 32 zagrożonych zawieszeniem. Badania polegały na przeprowadzeniu w pociągu (wspólnie z konduktorami PKP) kontroli frekwencji w pociągach i na ich podstawie ustaleniu przychodów z poszczególnych pociągów oraz audytu informacji przekazywanych przez przewoźnika.
Zorientowaliśmy się, że dla 17 pociągów z listy, które wyjeżdżają poza granice województwa, przewoźnik podał koszty dla całej trasy
– mówi Stanisław Biega, dyrektor projektu. Gdyby uznać, że przedstawione koszty są prawdziwe, poc. nr 4421 kosztowałby 106 zł za pociągokilometr, a więc drożej niż japoński Shinkansen. W 15 przypadkach koszt pociągokilometra wyniósł 35 zł lub więcej, z tego w 7 wypadkach ponad 50 zł!
W efekcie przewoźnik bezprawnie wystąpił o dofinansowanie przewozów wykonywanych poza granicami województwa. Wprawdzie przychody też były podane dla całej trasy, ale dla większości pociągów nie odbiegały znacząco od przychodów wyliczonych na podstawie badań tylko dla odcinka opolskiego.
W przypadku pozostałych pociągów, wyniki z badań wykazały wyższe przychody w 11 przypadkach (w tym w 3-ch wypadkach zdecydowanie – o ponad 100%), w 4 niższe. Co ciekawe frekwencja była wyższa tylko w 8 przypadkach (w 7 niższa), w tym 3 razy wyższa minimalnie. Znacznie wyższe od wykazywanych przez PKP PR przychody mają cztery pociągi na linii Kędzierzyn Koźle – Nysa – o 77%, 215%, 41% i 438%. Na linii Nysa-Brzeg liczba pasażerów jest znacznie niższa do szacowanej przez PKP PR, przychody mimo to w dwóch wypadkach są wyższe, a przy liczbie pasażerów 21 (zamiast 31) niższe tylko o 1 zł. Jest to możliwe, gdyż w pociągach tych stosunkowo mała część pasażerów jeździ na biletach okresowych, które przynoszą dużo mniejszy przychód w przeliczeniu na jeden kurs niż bilety jednorazowe.
W podsumowaniu badań stwierdzono, że z całą pewnością 14 pociągów z 32 ma wskaźnik pokrycia kosztów wpływami z biletów powyżej 20%, czyli nie powinny znaleźć się na liście pociągów z literą F. Pozostałe pociągi w większości mają od nowego rozkładu albo zostać zastąpione tańszymi w eksploatacji szynobusami, albo przesunięte na inne godziny, albo uzyskać atrakcyjne skomunikowania lub wydłużenia relacji. Co ciekawe, na liście nie znalazły się niektóre pociągi z linii z Kędzierzyna do Rybnika i Gliwic, które według kompleksowych badań mają znacznie niższą rentowność niż wiele pociągów z listy.
Wszystko wskazuje na to, że podobnie jak na Opolszczyźnie jest w całym kraju
– twierdzi Wojciech Szymalski z biura Społecznego Rzecznika Niezmotoryzowanych. Wygląda na to, że zamiast walczyć o klienta, Przewozy Regionalne starają się wywalczyć jak najwyższe dotacje. W tej walce PKP nie przebiera w środkach. Co ciekawe, bardzo często grozi zawieszeniem nie pociągów o najniższej frekwencji, ale tych którymi jeżdżą tłumy ludzi na stojąco. Bo czy pusty może być planowany pociąg nr 15 przyjeżdżający na godz. 8:02 do Tarnowa? Albo odjeżdżający z Bydgoszczy o 14:43 (planowany poc. nr 9023), czy 16:43 (planowany poc. nr 20344)? W tych działaniach nie chodzi o rachunek ekonomiczny, tylko o najzwyklejszy szantaż. A będzie on skuteczniejszy, jeśli dotknie jak najwięcej ludzi.